002. Czy wierzę w to, że Bóg istnieje?
Estimated reading time: 4 minutes, 46 secondsNa przełomie 2017/2018 roku bardzo poważnie zakwestionowałem swoją wiarę w Boga. W wyniku wielu wydarzeń w moim życiu zadałem sobie bardzo istotne pytanie:
Czy ja naprawdę wierzę w to, że istnieje Bóg?
Właściwie to doszedłem do przekonania, że ta moja katolicka wiara to niby jest, ale wynika ona głównie z przekazu tradycji: rodzinnej i kulturowej. Wychowywałem się rodzinie katolickiej, w kraju w którym większość osób jest ochrzczona. Zatem miałem dość dobrze opanowane formułki i rytuały.
Myślę, że mimo wszystko nawet udawało mi się w modlitwie rozmawiać z Panem Bogiem (choć z dzisiejszej perspektywy to chyba ja głównie mówiłem do Boga, bo myślałem, że na tym polega modlitwa). Miałem wrażenie, że Bóg się mną opiekuje i troszczy. Myślę, że miałem poukładany obraz Boga i tego jak “Go obsługiwać”, często po prostu handlując z Nim: ja Tobie modlitwy i rytuały, a Ty mi błogosławieństwo i dobrobyt. I co ciekawe, to był działający “układ” – rzeczywiście mam przekonanie, że Bóg mi błogosławił.
Jednak pomimo tego wszystkiego co napisałem wyżej, doszedłem do takiego miejsca w moim myśleniu, że zakwestionowałem niemal wszystko w obszarze duchowym. Stwierdziłem, że tak naprawdę to ja nie wiem, czy te wszystkie katolickie, chrześcijańskie opowieści to prawda. Zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to jedna wielka ułuda, ładnie opakowane złudzenie, którym karmimy się i pocieszamy, by łatwiej nam się żyło i mniej bało się śmierci. Obserwując zachowania niektórych księży, wiernych, problemy Kościoła, zacząłem się zastanawiać czy to w ogóle nie jest ściema.
Wróciłem więc do punktu wyjścia. Zastanowiłem się nad dwoma aspektami:
- Jak mi się wydaje, co stanie się ze mną po śmierci?
- Jakie mam przekonanie na temat istnienia Boga – czy w ogóle taka istota wyższa, którą nazywamy Bogiem istnieje naprawdę?
Zacząłem różne poszukiwania. Podszedłem do tematu tak jak do rozwiązywania problemów biznesowych, z którymi zmagałem się nie raz w swojej karierze zawodowej.
Zacząłem rozmawiać z wierzącymi znajomymi: takimi, którzy wydawali mi się bardziej “zaawansowani” w wierze. Zacząłem czytać różne książki na temat teologii, Jezusa, Boga. Przysłuchiwałem się kontrargumentom, czyli opiniom ateistów. Szukałem wypowiedzi naukowców badających rzeczywistość, na przykład fizyków. Zapoznałem się z wiedzą na temat tego jak działa mózg. Mam wrażenie, że w pewnym momencie wpadłem wręcz w tryb poszukiwania dowodu na istnienie Boga.
Od razu dopowiem, że nie były to poszukiwania na poziomie doktoratu czy habilitacji. Nie miałem aż tyle czasu. Ale myślę, że temat zbadałem dość głęboko, z uwzględnieniem różnorodnych perspektyw.
Doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy Bóg istnieje naprawdę, ale również istotnej, jednoznacznej przesłanki udowadniającej, że Bóg nie istnieje.
Miliony, jeśli nie miliardy, ludzi głowiło się nad tym zagadnieniem od tysięcy lat i nie udało im się udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Dlaczego wiec ja miałbym mieć w tym względzie lepsze osiągnięcia, tym bardziej że nie miałem aż tyle czasu ile na przykład naukowcy lub mnisi?
Jednocześnie wiedziałem, że odpowiedź na to pytanie jest dla mnie niezwykle istotna.
Nie cierpię żyć “w rozkroku”. Jeżeli Boga nie ma, to nie ma co kontynuować tych moich rytuałów: modlitwy, chodzenia do kościoła, świętowania świąt, itd. Lepiej ten czas wykorzystać w inny sposób.
A jeśli Bóg jest, to może warto zacząć się tym bardziej przejmować, bo dotychczas, mam wrażenie, mimo wszystko traktowałem Pana Boga “po łebkach”, głównie jako czarodzieja, który ma spełniać moje zachcianki i zadbać o to, abym po śmierci uzyskał nieśmiertelność.
Postanowiłem podejść do tematu od innej strony. Skoro nie ma jednoznacznego dowodu (ani za, ani przeciw), to którą opcję wybieram? Przyjąć, że Bóg jest, czy że Go nie ma?
Która wersja, bazując na moim ówczesnym 37 letnim doświadczeniu wydaje mi się bardziej prawdziwa?
Analizując wszystkie za i przeciw, podsumowując moje doświadczenia życiowe, obserwując osoby, które pojawiały się w moim życiu oraz biorąc pod uwagę moją głęboką, wewnętrzną intuicję doszedłem do przekonani, że jest tylko jedna uczciwa odpowiedź, której mogę udzielić:
Nie wiem czy wierzę w istnienie Boga (głownie z tego powodu, iż często mam wątpliwości i nie posiadam jednoznacznego dowodu w tym względzie), jednak biorąc pod uwagę wszystko co wcześniej przeanalizowałem, wydaje mi się że Bóg istnieje.
Była to najbardziej uczciwa odpowiedź, której mogłem udzielić samemu sobie.
Jednocześnie jest to jedyna odpowiedź, której jestem w stanie uczciwie udzielić osobie, która pyta mnie czy wierzę w Boga i z jakich powodów.
Znalezienie tej odpowiedzi podstawiło mnie w następującej sytuacji:
- skoro jestem skłonny założyć, że być może po mojej śmierci moje życie będzie się toczyć w jakiejś formie, której współczesna nauka nie jest w stanie odkryć.
oraz
- pomimo wątpliwości, biorąc pod uwagę wszystko co wcześniej przeanalizowałem, wydaje mi się, że Bóg istnieje
to pojawia się kluczowe dla mojego funkcjonowania pytanie:
„Co chcesz Marcinie z tym zrobić?”