001. Co stanie się ze mną po śmierci?
Estimated reading time: 5 minutes, 56 secondsKiedy myślę sobie o moim nawróceniu, to jednym z pytań które do niego doprowadziło było pytanie:
Jak mi się wydaje, co stanie się ze mną po śmierci?
Pytanie to zadałem sobie w czasie, kiedy na przełomie 2017 i 2018 roku przechodziłem trudny okres zdrowotny. Od ponad pół roku diagnozowałem pewne dolegliwości, wykonałem wiele badań specjalistycznych i żaden z lekarzy nie był w stanie stwierdzić z jakich powodów te dolegliwości występowały.
Nie były to dolegliwości zagrażające bezpośrednio życiu, ale przedłużający się czas diagnozy, uciążliwość objawów oraz ich wpływ na moje działanie w biznesie spowodował, że częściej wracałem do myśli o końcu życia.
Wciąż miałem nadzieję, że nie nastąpi on szybko (miałem wtedy 37 lat), jednak pytanie o kres życia stało się dla mnie nader istotne.
Dotychczas zastanawiałem się nad tym w kontekście co chciałbym po sobie zostawić – i tu miałem dość dobrze sprecyzowane odpowiedzi. Jednak jeśli chodzi o to co myślę o tym, co wydarzy się ze mną, z moją świadomością po śmierci było mocno niedoprecyzowane.
Byłem katolikiem, niektórzy nawet twierdzili, że praktykującym, więc teoretycznie odpowiedź była dość prosta: kiedy umrę, pójdę do Nieba, Czyśćca lub do Piekła, w zależności od wyborów których dokonam przed śmiercią.
Tylko, że z biegiem lat między teorią, a rzeczywistym przekonaniem o prawdziwości tej teorii powstała dość duża wyrwa. Zorientowałem się, że tak naprawdę, to ja nie do końca jestem przekonany, czy to jest poprawna odpowiedź.
Zorientowałem się, że o ile “formułkę” miałem dość dobrze opanowaną, to jeśli chodzi o rzeczywiste przekonanie, to miałem więcej pytań niż odpowiedzi. Mnóstwo wątpliwości, brak namacalnego dowodu, a także niezrozumienie o co chodzi z tym sądem, zbawieniem czy w ogóle z życiem wiecznym.
Coraz częściej więc stawałem wobec pytania: „Jak mi się wydaje, co się ze mną stanie, kiedy umrę?”
W zasadzie, to uczciwie powiedziawszy, doszedłem do przekonania, że są tylko trzy odpowiedzi:
- Po śmierci moje życie się skończy, mózg przestanie działać, świadomość zniknie.
- Po śmierci moje życie będzie się toczyć w jakiejś formie, której współczesna nauka nie jest w stanie odkryć.
- Nie jestem w stanie tego stwierdzić, czyli nie wiadomo.
Mój inżynierski, ścisły umysł nie był w stanie zaakceptować odpowiedź trzeciej: “Nie jestem w stanie tego stwierdzić, czyli nie wiadomo”. Pozostanie biernym w tym temacie, pozostawienie spraw swojemu biegowi na zasadzie: “skoro nie jestem w stanie tego stwierdzić, to nie ma się co przejmować, jakoś to będzie” było dla mnie mało przekonywujące, a właściwie bardzo niekomfortowe.
W końcu chodzi o dość ważną kwestię. O nieodwołalny fakt, który na pewno wydarzy się w moim życiu.
Śmierć.
Jedna z niewielu pewnych rzeczy w moim życiu.
Jeśli będzie to rzeczywiście koniec życia, absolutne unicestwienie, wyzerowanie świadomości to może nie ma się co przejmować. Ale jeśli jest choć jeden promil szansy, że śmierć to jednak nie koniec, to zarzucenie tego tematu byłoby skrajną nieodpowiedzialnością i zrzeczeniem się decydowania o najważniejszej części mojego funkcjonowania – mojej przyszłości.
Skoro tak wiele zachodu wkładam w przygotowanie się na przyszłość: emerytura, oszczędności, zabezpieczenie rodziny, rozwój biznesu, rozwój własnych kompetencji to pozostawienie przygotowania się na śmierć i to co być może się po niej wydarzy, byłoby nierozsądne i nieodpowiedzialne.
Zdecydowałem, że tak łatwo nie oddam tego pola i odpowiedzi trzeciej na razie nie będę brać pod uwagę. Zawsze mogę do niej wrócić, jeżeli nic lepszego nie wymyślę, lub nie odkryję.
Pozostały mi zatem dwie odpowiedzi: albo po śmieci następuje definitywny koniec, albo jest coś więcej.
Odpowiedź pierwsza wydaje się dość oczywista – nauka nie odkryła istnienia życia po śmierci. Badania (przynajmniej te, które znałem) nie wykazały, żeby człowiek lub jego świadomość mógł żyć po śmierci w jakiejkolwiek postaci. Fakty mówią same za siebie – wiemy, że po śmierci nic nie ma.
Ale czy jednak na pewno?
Nad tym pytaniem ludzie głowią się od tysięcy lat i nie znaleźli jednoznacznej odpowiedzi.
Wiele osób twierdzi, że wierzy, iż coś z człowieka po śmierci jednak istnieje. Niektórzy twierdzą, że doświadczyli stanu “near death experience”, czyli jakieś formy życia po życiu. Są też tacy, którzy twierdzą, że mają doświadczenie kontaktu ze światem duchowym czy ze zmarłymi.
I nie jest to doświadczenie wybrane tylko dla jednego kraju, obszaru geograficznego czy grupy wiekowej.
Zatem istnieje jakieś powszechne przekonanie (przynajmniej w części ludzkości), że śmierć nie jest ostatecznym końcem, że istnieje jakaś forma naszego funkcjonowania po naszej biologicznej śmierci. Ba, sam przecież jestem katolikiem i powtarzam co tydzień w kościele, że wierzę w ciała Zmartwychwstanie i żywot wieczny po śmierci (tylko jak napisałem wyżej, wtedy na przełomie 2017/2018 roku, była to dla mnie raczej formułka, która dobrze brzmi ale zupełnie nie miałem przekonania, że tak jest).
Zatem ponownie – pozostawienie tych przekonań innych ludzi bez żadnej refleksji, zakwalifikowanie ich doświadczeń jedynie do mitów, prymitywnych wierzeń czy wytworów wyobraźni byłoby zbytnim uproszczeniem i w mojej opinii ignorancją.
Skoro jest to powtarzalne doświadczenie wielu ludzi to może warto się temu przyjrzeć bliżej? W końcu najprostszym badaniem naukowym jest obserwacja powtarzalnego doświadczenia. A moim zdaniem to, że wielu ludzi twierdzi, że miało doświadczenie kontaktu ze światem duchowym jest właśnie taką właśnie powtarzalną obserwacją.
Taki sposób rozumowania doprowadził mnie do wybrania odpowiedzi drugiej: jestem skłonny założyć, że być może po mojej śmierci moje życie będzie się toczyć w jakiejś formie, której współczesna nauka nie jest w stanie odkryć. Nie wiem jeszcze w jakiej i na czym może to polegać, ale bliżej mi do takiego założenia, niż do jednoznacznego stwierdzenia: na pewno śmierć biologiczna oznacza koniec mojego życia.
Oczywiście opisany powyżej proces jest pewnym uproszczeniem mojego myślenia. Toczył się przez wiele miesięcy, miał wiele zwrotów i nie był od początku tak jednoznaczny. Ważne jednak dla mnie jest to, że ostatecznie przybrał taki właśnie sposób wnioskowania.
I stał się jednym z ważnych punktów zwrotnych w moim życiu, bo pozwolił mi zgłębiać dalej aspekty związane z duchowością i poszukiwaniem Boga w moim życiu. Bez takiej świadomej decyzji, że opowiadam się za opcją numer dwa, prawdopodobnie nie podjąłbym dalszych poszukiwań w tym ważnym (w mojej opinii właściwie najważniejszym) obszarze mojego życia.